Większość początkujących zespołów marzy o tym, aby wyjść w piwnic i kanciap, zacząć grać dla setek rozwrzeszczanych nastolatek i podpisać kontakt płytowy z wielką wytwórnią, który to kontrakt pozwoli im kręcić teledyski z budżetami przekraczającymi PKB większości afrykańskich państewek i grać dla jeszcze bardziej rozwrzeszczanych niewiast. Jednemu na kilka (-naście? -dziesiąt?) tysiecy zespołowi udaje się ta sztuka i okazuje się wtedy, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma i zaczyna się narzekanie na terminy, dietę, lokowanie produktu i inne atrybuty wielkiego szołbiznesu. Zaczyna się jednocześnie marzenie o bezpowrotnie utraconej niezależoności.

Nie wiemy czy przypadek zespołu Clock Machine pasuje do opisanej wyżej sytuacji, ale prawda jest taka, że tych czterech facetów wydało swój przewrotnie zatytułowany i bezlitośnie zmiażdżony przez Człowieka Gulasza debiut w Universal Music Polska. Ich drugi album nie ukaże się jednak w barwach majorsa. Być może nie ukaże się w ogóle jeżeli im nie pomożecie. Po zerwaniu konktraktu panowie postanowili poprosić fanów o pomoc w niezależnym wydaniu nagranej już płyty. Wystarczy wejść na potral wspieramto.pl by tam wpłacić odpowiednią kwotę i odebrać nagrodę. A można, i tu gratka dla fanek, wykupić na przykład prywatne lekcje z perkusistą lub basistą kloków. Chciałoby się rzec: nic, naprawdę nic, nie pomoże jeśli ty nie pomożesz dziś miłości. Na zachęte mamy dla was film dokumentujący powstawanie płyty Love.

[youtube_sc url=”https://www.youtube.com/watch?v=l09SjRmCgBA”]