See-Saw – Chapter One

Pierwszy album grupy See-Saw, choć nagrywany w domowych warunkach wcale nie brzmi domowo. To płyta, która być może nie wywarza otwartych drzwi, ale świetnie komponuje się z  poranną kawą,  tudzież może stanowić doskonałe tło liryczne dla nocnych pogaduszek na werandzie w ciepłe lipcowe noce.

See – Saw to polsko – irlandzki duet (Czarniecki / Soanes), który na swym debiutanckim krążku Chapter One podaje nam jedenaście nastrojowych ballad o folk-rockowym charakterze. Niektórych nie powstydził by się choćby Damien Rice (nota bene Irlandczyk) co stanowić może całkiem dobrą rekomendację na początek. Są to głównie krótkie impresje na gitarę akustyczną i wokal. Ten instrumentalny minimalizm jest o tyle uzasadniony, iż w warstwie tekstowej mamy tutaj wyśpiewane codzienne obserwacje miasta, ludzi, własnych myśli i wspomnień, krótko mówiąc proste impresje, które domagają się raczej prostych aranżacji. Z drugiej jednak strony panowie z See-Saw, powinni może pomyśleć o wzbogaceniu swego brzmienia o choćby drugi głos (najlepiej żeński), albo o np. o fortepian. Z pewnością rozszerzyło by to spektrum brzmieniowe zespołu, nie niwecząc tym samym mądrej oszczędności tej muzyki. Zabezpieczyliby się też tym samym od pewnej ulicznej konwencji (myślę tu bardziej o uliczności  Grafton Street w Dublinie – skąd inąd sympatycznej – niźli krakowskiej).

Wsłuchując się uważnie w  śpiew wokalisty usłyszeć można czasem  pewne wokalne niedociągnięcia. Patrząc jednak na całość konwencji, nie razi to aż tak, by uznać to za element dyskfalifikujący. Ostatecznie to dopiero początek współpracy tego krakowskiego duetu, więc należy mieć nieco tolerancji dla takich drobnych ubytków muzycznych.

Uwagę zwraca utwór A Photograph – nastrojowa balladka, która z powodzeniem mogłaby znaleźć sie na ścieżce dźwiekowej filmu Once. Ciepły głos wokalisty i leniwe tempo całego utworu tworzą uroczą, choć nieco smutną opowieść. Podobne emocje wzbudza A Half-Full Cup, które jest jeszcze bardziej zamyślone. Dobrym pomysłem okazuje się użycie ksylofonu w utworach On A Winter Morning i From The Corner Cafe oraz wyraźne dwie gitary w When The Leaves Fall Down. Wydaje się to być jednak trochę za mało by uniknąć pewnej monotonii tego skąd inąd króciutkiego albumu (zaledwie 33 minuty).

Niewątpliwy talent See-Saw do budowania nastroju i ciekawych opowieści to jeszcze zbyt mało by wypłynąć w tym momencie na szersze wody. Płycie brakuje trochę zróżnicowania  oraz  za bardzo słychać pewne warsztatowe niedociągnięcia. Nie czyni to oczywiście Chapter One płytą złą. Jak na początku wspominałem, ma ona swój urok i umili czas niejednemu słuchaczowi. Mam nadzieję, że traktować ją należy jako zapowiedź dużo lepszej, następnej płyty – Chapter Two. Potencjał  kompozytorski tego duetu (choć mnie się tu marzy trio) jest niewątpliwy, dlatego należy z optymizmem wyczekiwać następnych działań muzycznych See-Saw.

www.krakowskascenamuzyczna.pl/2018/zespoly/see-saw