Witajcie w świecie słów i delikatnego bujania. W końcu jak wyspa, to wyspa. Więc kiwamy się i słuchamy OIA – artystki stojącej okrakiem między Londynem a Krakowem, której ciepły głos wciąga do swoich historii od pierwszych nut.
Nie da się ukryć, że dla OIA pierwotną materią jest tekst, a dopiero potem dodaje do niego muzykę. Dotyka w swoich utworach spraw różnych i niełatwych – a że podobno udało się wszystko to napisać w ciągu zaledwie miesiąca, tylko pozazdrościć świadomości tego, co się chce opowiedzieć. Już pierwszy utwór, Tysiąc szkieł, daje dobry obraz tego, co czeka nas w kolejnych numerach – fortepian, balladowość, liryczność, pulsujący rytm. Połączenie soulu, popu i poezji śpiewanej – jeśli taka mieszanka wpasowuje się w Wasze gusta, to zapewne OIA może być dobrym prezentem. Bo trzeba, trochę na boku, zauważyć, że płyta jest zwyczajnie ładnie wydana – pocięta w fale zielona okładka otwiera się na czarno-białe zdjęcie artystki.
Wracając jednak do samej muzyki. Niektóry zapewne chętnie powiedzieliby, że sprawy, o których opowiada OIA, to takie muzyczne wyznanie millenialsów. Jako że przeciwna jestem podziałom na pokolenia, nie podpiszę się pod tym zdaniem, ale jestem w stanie uwierzyć, że wielu odnajdzie w tych piosenkach bliskie sobie problemy. Momentami aż dziwnie, że przypisana jest im tak delikatna forma – ale charakterystyczny głos Aleksandry wydaje się dość spójnie to ze sobą sklejać. Nie zmienia to faktu, że odnalazłam się przy którymś numerze trochę zawieszona, zapewne przez nieustannie pulsujący rytm i brak wielkich skoków rytmicznych czy stylowych.
Jest to, bez dwóch zdań, wyraz autentycznych przemyśleń i już za sam fakt szczerości i nieowijania w bawełnę należy się OIA przybicie piątki. W dodatku jest to płyta w całości napisana w języku polskim, druga piątka zatem za nieulegnięcie pokusie pisania po angielsku nawet mieszkając w Anglii i posługując się tym językiem na co dzień. A skoro już o językach mowa, bonusowym, ostatnim numerem Wyspy jest 1441 fourteen for one, nagrane z czternaściorgiem wokalistów i raperów z całego świata, z których każdy śpiewa we własnym języku. Muszę przyznać, że jest to dla mnie jeden z wyróżniających się numerów na płycie. Za podobny należałoby uznać także Tęczowe plemię, gdzie wyraźniejsza niż w innych utworach linia perkusji nadaje piosence dodatkowego kopa.
Wyspa to płyta spójna i z wyraźnym przekazem, dopełniona dobrym, subtelnym głosem OIA. Mnie brakuje tu trochę przełamania, zmiany rytmu, jego złamania, które umożliwiłoby dalsze podkreślenie przekazu słów. Nie zmienia to jednak faktu, że to niezwykle udany debiut – a także na swój sposób nieco przerażająco aktualny treściowo, zważywszy na fakt, że większości piosenki napisane zostały w wakacje 2015 roku…