Emergenza jest festiwalem, który z roku na rok przyciąga rzesze zespołów, chcących podjąć się walki o światową sławę. Z jednej strony zwycięstwo w finałach światowych, odbywających się na niemieckim Tauberta Open Air Festival, łączy się z ogromem potencjalnych możliwości, o których marzy każdy młody zespół. Z drugiej – osiągnięcie tego celu wymaga od kapel sporej dozy kreatywności, gdyż w szranki stają ze sobą zespoły z całego świata.
Osobiście niezbyt mnie przekonuje system głosowania, który wyklucza możliwość wybrania przez widza ze wszystkich zespołów tego najlepszego, bez uprzedniego zapoznania się z twórczością poszczególnych kapel. W momencie, kiedy ocena widowni jest również istotna dla wyniku, nie pozwala to głosującym na stuprocentowo obiektywną opinię. Dlatego też nie należy się dziwić zespołom, że próbują zaprosić jak najwięcej własnej publiczności. Było to widoczne również i na krakowskim finale Emergenzy, który odbywał się na scenie klubu Alchemia. Każdy z zespołów próbował przekonać do siebie widzów i jury. Jednym udało się to w większym stopniu, innym w mniejszym.
Koncert otwierała dobrze znana małopolskim fanom oldschoolowego heavy metalu kapela Livin Fire. Grupa zaprezentowała ciekawy set, urozmaicony utworem w języku polskim. Jednakże, z perspektywy widza, muszę stwierdzić, iż muszą zdecydowanie popracować nad relacją na płaszczyźnie scena-widownia, gdyż można odnieść wrażenie, że zespół bardziej gra dla siebie niż dla słuchaczy.
Jako następny zaprezentował się stonerowy Wąż Piroman, prezentujący na scenie dużo mroczniejszy klimat niż pozostali wykonawcy. Ludzie zgromadzeni na sali otwarcie przyjęli taką atmosferę. Dość kontrowersyjnym jednak wydało mi się umieszczenie w występie progresywnego kawałka instrumentalnego, który zdecydowanie lepiej sprawdziłby się w przypadku standardowego koncertu.
Kolejnymi artystami tego wieczoru była grupa Nigrum Sol. Ich muzyka stanowi dobry balans między rockiem a metalem, co kupiło serca ludzi zebranych na sali. Charyzmatyczny głos wokalistki i zachowanie sceniczne spełniły w pełni oczekiwania słuchaczy, co pozwoliło grupie na zajęcie trzeciego miejsca.
Jak można zauważyć, krakowski finał Emergenzy został praktycznie całkowicie zdominowany przez wykonawców szeroko pojętej muzyki rockowo-metalowej. Dlatego czwarty zespół tego wieczoru, Cherry cat in Italy, wyróżniał się brzmieniowo na tle pozostałych, co nie do końca podziałało na jego korzyść. W moim odczuciu wielka szkoda, gdyż zaprezentowali na scenie prawdziwy kawał dobrego grania, który, mam nadzieję, znajdzie w przyszłości jeszcze szersze grono odbiorców. Mimo o wiele spokojniejszej prezencji, grupa broni się wyśmienicie swoim materiałem, co poskutkowało jednym z lepszych występów tego koncertu.
Bezapelacyjnie największą frekwencją publiczności mogły cieszyć się ostatnie trzy zespoły. Stosunkowo młody Asperger rozgrzał widzów swoimi kompozycjami. Wyraźnie słychać, że grupa idealnie czuje się w koncepcji klasycznego rocka, są w pełni autentyczni w tym, co robią, co przekłada się na bardzo dobrą jakość występu.
Przedostatnim zespołem prezentującym część swojego materiału na deskach Alchemii było hardrockowe Away From Silence, którzy w pełni zasłużenie uplasowali się na drugim miejscu. Podczas ich występu sala była praktycznie pełna. Widać, że wiedzą, w jakim kierunku zmierzają, scena jest dla nich stworzona, a publiczność darzy ich wielką sympatią, co zresztą można było zauważyć przy głosowaniu.
Jednakże zwycięzca mógł być tylko jeden i wielu z tych, którzy mieli okazję być na krakowskich półfinałach, obstawiała ostatni zespół jako triumfatora piątkowych zmagań. Mowa tu oczywiście o grupie Inclusion, którzy, ujmując to w telegraficznym skrócie, weszli na scenę, rozłożyli publiczność na łopatki i wygrali. Mimo tego, że konkurencja była naprawdę silna, to jednak faworyci nie zawiedli. Oczywiście na pewno pojawią się głosy, iż sporą część widzów stanowiły osoby z otoczenia członków zespołu, ale to, w jak dobry sposób grupa prezentuje siebie i swoją muzykę, odpiera z łatwością te zarzuty. Otrzymaliśmy dobrą technicznie, pełną energii dawkę solidnego ciężkiego grania, a kontaktów z publicznością mogło by się uczyć od Inclusion wielu starszych kolegów po fachu. Zespół zaczarował scenę do tego stopnia, że śmiem twierdzić, iż po ich występie większość była przekonana, kto będzie reprezentował nasze miasto w Warszawie. Osobiście życzę im powodzenia w dalszych etapach konkursu, gdyż nie ma wątpliwości, że w krakowskim finale festiwalu Emergenza zasłużenie zwyciężył najlepszy.
Anna Gącik