Poradniki tego typu zazwyczaj zawierają wiele informacji dotyczących dobrego przygotowania technicznego (wymiana strun, naciągów, praca z metronomem). Wraz z muzykami jazzowo-bluesowymi spojrzeliśmy na to zagadnienie w nieco inny sposób. Rozmawialiśmy między innymi na temat emocji, jakie towarzyszą podczas nagrania (a jest ich niemało), walki ze stresem, zaletach i wadach nagrywania na setkę. Nie są to jednak jedyne tematy poruszone w wywiadzie, resztę odkryjecie sami, czytając ten artykuł. Rozmowa została przeprowadzona przez przedstawicieli Studia Nagraniowego Dworek Białoprądnicki, a na pytania odpowiadali: Bartek Przytuła – wokalista, Mateusz Gawęda – pianista, Sławek Pezda – saksofonista i Andrij  „Vedomyr” Volynko grający na instrumentach perkusyjnych.

Po jakim czasie działalności muzycznej weszliście po raz pierwszy do studia nagrań?

Bartek: Moja pierwsza wizyta w studiu odbyła się po dwóch poważniejszych występach. Jeżeli tylko Ty, jako muzyk, uważasz, że masz coś wartościowego do przekazania, to już jest jakąś przesłanką do tego, żeby myśleć nad nagraniem. Zawsze możecie nagrać też EPkę czy demo w warunkach domowych. Jeżeli nagrywacie w studio, to dobrze, żeby fakt ten był poparty przynajmniej kilkoma autentycznymi i szczerymi zapytaniami o Twoje nagrania z ust osób trzecich. Często nagrywa się nawet pomniejsze projekty, np. z kolędami, i śpiewają tam dzieci, które nie wiedzą do końca, co się wokół nich dzieje.
Sławek: Skończyłem kilka szkół muzycznych, I i II stopień, i z tego, co pamiętam, to pierwszy raz udało mi się wejść do studia, jak byłem na III roku Akademii Muzycznej. Nie było to najlepsze nagranie, ale zdobyłem już jakieś doświadczenie. Przez następne lata kilkakrotnie zdarzyło mi się nagrywać w studiu, ale ten pierwszy raz to III rok studiów, czyli grałem już w tym momencie około 10 lat.
Vedomyr: Gram ogólnie ponad 10 lat, dopiero rok temu pierwszy raz nagrywałem w studiu i od razu w Radiu Kraków.
Mateusz: Trudno powiedzieć, bo profesjonalną sesję nagraniową odbyliśmy rok temu w studiu w Radiu Katowice. Wcześniej nagrywałem w malutkich studyjkach, lub w warunkach domowych.

Jeżeli muzyk chce nagrać w studiu a nie jest na wystarczająco dobry, to czy wejście do studia nie będzie straconym czasem, stratą pieniędzy?

Bartek: Nagranie, o którym wspomniałem – czyli moja pierwsza wizyta w studiu – była dla mnie bardzo ważna i do dziś darzę ją sentymentem… A podszedłem do niej bardzo na luzie. Pomimo tego, że nie byłem wirtuozem i po prostu, jak to mówią, pojechałem na spontanie, to nie żałuję, bo do dziś nie wstydzę się tych nagrań. Nie oznacza to oczywiście, że jeżeli nie gracie jazzu ani klasyki, to musicie się przygotowywać do pierwszych nagrań – po prostu nie należy się nimi za bardzo stresować. Na pewno nie należy w przypadku pierwszej sesji wynajmować najlepszego i najdroższego dostępnego studia. W dzisiejszych czasach mamy duże możliwości nagrania demówki, czy nawet całego longplay’a, w domu.

Nie uważasz, że wszedłeś do studia za wcześnie?

Bartek: Nie, absolutnie nie.

Czyli możemy uznać, że każdy moment jest dobry, jeżeli tylko poczujemy, że mamy coś wartościowego do przekazania, a gdyby nam nie wyszło, to z błędów wyciągniemy naukę na przyszłość?

Bartek: Trzeba się samemu nagrać, niekoniecznie nawet w studiu. Trzeba wiedzieć, że to jest coś, co chciałbym innym pokazać. Kiedy inni ludzie mówią: „Kupiłbym Twoją płytę”, to są to wyraźne znaki, że można by coś pokaźniejszego nagrać.
Sławek: Na pewno warto jest mieć jakieś doświadczenie, zanim wejdzie się do studia i nagra swoją pierwszą poważną płytę. Kiedy wchodzisz po raz pierwszy na nagranie, to zawsze towarzyszy temu jakiś stres. Im więcej się nagrywa, tym jest on mniejszy.
Bartek: Wiadomo, że nie wejdziesz do Radia Kraków ani do Alwerni za pierwszym razem. Raczej już dzisiaj się takie historie, jak za czasów Beatlesów, nie zdarzają – że zauważy Cię jakiś producent, wejdziesz pierwszy raz do studio i nagle robisz wielką sesję nagraniową. Bardziej już możliwe, że wygrało się parę godzin w studiu dzięki jakiemuś konkursowi.
Vedomyr: To zależy również od tego, czy chcesz nagrać swój materiał. Ja takiego nie miałem, zawsze to były czyjeś utwory, dlatego moje pierwsze nagranie zrealizowałem tak późno.

Wchodzimy pierwszy raz do studia, chłopaki z zespołu na nas patrzą. Siedzi obcy realizator. Dobrze byłoby nagrać jak najszybciej i jak najlepiej, żeby zapłacić mało pieniędzy, ale żeby to wyszło profesjonalnie – i wtedy pojawia się stres. Czy macie sposoby, aby go rozładować?

Mateusz: Myślę, że najlepszym sposobem, aby jak najmniej się stresować podczas nagrania, jest po prostu jak najlepsze przygotowanie się przed sesją. Zespół powinien być rozegrany; jeżeli ma taką możliwość, to powinien nagrywać się również na próbach. Jeśli jest on naprawdę bardzo dobrze przygotowany, to wtedy nie ma się czego obawiać. Oczywiście wiemy, że jest to studio, czasami można jakieś rzeczy powtórzyć, nagrać raz jeszcze.
Sławek: Za pierwszym razem jest ciężko, tak samo jak pierwsze wystąpienia publiczne są ciężkie i stresujące. Potem, jak występuje się wiele razy, to człowiek się przyzwyczaja i czuje się w tym dobrze. Myślę, że podobnie jest z nagrywaniem w studiu.
Bartek: Dobrze jest nagrywać po okresie intensywnych prób lub np. po trasie koncertowej, kiedy jesteście rozgrzani. Nawet jeżeli nie będziecie grać na takiej trasie materiału, który będziecie nagrywać w studiu, to na pewno będziecie właśnie ładnie rozegrani. Dobrze jest się też spotkać przynajmniej raz przed wejściem do studia i zaplanować sesję nagraniową: które utwory, jakie mają mieć formy, kto gra solówki i gdzie itp. Takie spotkania na pewno w pewien sposób pomogą zmniejszyć stres przed nagraniem, ale nie są one niezbędne – np. płyta Zulu Jorgosa Skoliasa była nagrywana bez żadnego przygotowania.

Podsumowując o stresie, mówicie: „Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć”. Jeżeli zagrałeś dużo koncertów, masz opanowany materiał, to nie będzie tego stresu?

Mateusz: Mówię o samej praktyce. W muzyce poważnej często zdarza się, że muzyk zdobywa sukcesy na konkursach w liceum, potem na akademii muzycznej. Pod koniec studiów chce wydać swoją płytę, a nigdy nie nagrywał. Mimo że jest świetnym muzykiem, to stres będzie występował, bo nie ma praktyki w studio.
Bartek: Ludzie dzisiaj szukają tabletki na sukces, tabletki na brak stresu, tabletki na dziewczynę, tabletki na szczęście, na prostatę. Niestety z pewnymi rzeczami trzeba się zmierzyć. Każdy ma sposoby na to, żeby się odstresować, można sobie pomedytować przed wejściem do studia. Niektórzy lubią nagrywać i grać koncerty po alkoholu, czego ja akurat nie popieram. Nie ma złotego preparatu, który odjąłby nam cały stres związany z nagraniem.

Załóżmy, że mamy początkujący zespół jazzowo-bluesowy. Jaki rodzaj nagrania można im zasugerować? Nagrywając na setkę, teoretycznie koszty będą mniejsze, gdyż potrzeba mniej godzin na nagranie. Nie trzeba nagrywać pilotów. Jednak skoro zespół jest początkujący, to może warto nagrać każdy instrument osobno, aby go lepiej zarejestrować.

Bartek: Nie ma złotej zasady. Jeżeli jest to wasze pierwsze wejście do studia, to prawdopodobnie najlepiej będzie nagrać na setkę.
Mateusz: I wtedy zobaczycie, co z tego wyjdzie.
Bartek: Ja swoją pierwszą płytę realizowałem pół na pół. Wszystko było nagrywane na setkę, potem niektóre partie były po prostu dogrywane. Łącznie zajęło nam to trzy dni w studiu. Jest to dobra opcja dla początkujących sesyjniaków. Myślę, że nagrywanie na ścieżki jest dużo trudniejsze i bardziej szczegółowe. Wszystko zależy od tego, na ile dokładną macie wizję.
Sławek: Ja również myślę, że na początek lepszym rozwiązaniem jest nagranie na setkę. Jeżeli na ścieżkach nie ma przesłuchów, to zawsze można dograć wybrany fragment na nowo. Pamiętam, że nagrywaliśmy razem z chłopakami sekcję dętą – saksofon, trąbkę i puzon – w osobnych kabinach. Jeżeli komuś nie wyszło, poprawiał swoją partię.

Załóżmy ponownie, że zespół po raz pierwszy wszedł do studia. Chcą nagrać ścieżkami. Czy warto nagrywać piloty w studiu, czy lepiej je nagrać w warunkach domowych, aby nie przepłacać za czas nagraniowy?

Bartek: Nagrywając pilota w domu nie masz możliwości nagrania większego zespołu na kilka mikrofonów. Czasami przy nagrywaniu docelowych partii w studiu potrzeba pewne sekcje pogłośnić, a niektóre przyciszyć (w zależności od preferencji aktualnie nagrywającego muzyka). Nagranie tak wygodnego pilota, bez kilku studyjnych mikrofonów i większego miksera, może być trudne.
Mateusz: Moim zdaniem nagrywanie pilota w domu miałoby większy sens, jakby się miało w domu taki sprzęt, jak w studiu. Tylko po co wtedy wchodzić do studia?

Macie może doświadczenia z testowaniem różnych mikrofonów w celu uzyskani odpowiedniego brzmienia?

Sławek: Najczęściej w studiu nagrywałem na zasugerowanym mikrofonie. Jeżeli po odsłuchaniu śladów byłem zadowolony z brzmienia, to nic nie zmienialiśmy. Ewentualnie próbowaliśmy czegoś innego. Pewnego razu nagranie wyszło tragicznie, byłem załamany. Zapytałem, czy możemy coś zmienić. Wtedy rzeczywiście dostałem zupełnie inne mikrofony i uzyskaliśmy całkiem inny efekt.
Mateusz: Każdy zespół na początku musi zagrać kilka dźwięków, potem posłuchać, czy brzmienie ogólnie jest w porządku. Bardzo ważnym punktem jest to, żeby realizator był pomocnikiem podczas nagrania. Takim opiekunem. Żeby był osobą, która nad tym czuwa.
Bartek: Można oczywiście przebierać w sprzęcie, ale realizator jest znacznie ważniejszy niż mikrofony w jego studiu, bo super realizator będzie w stanie tak ustawić i zmiksować sygnał z nawet dość słabych mikrofonów, żeby było OK. Sprawa wygląda tak: są mikrofony za 50 zł, mikrofony za 500 zł i są mikrofony za 50 000 zł. Różnica między mikrofonem za 50 zł a 500 zł jest nieproporcjonalnie większa od różnicy pomiędzy mikrofonem za 500 zł a tym za 50 000 zł. Żadne szanujące się studio nie ma dzisiaj w swoim arsenale mikrofonów z najniższej półki. Nie ma co moim zdaniem za bardzo grymasić odnośnie sprzętu nagrywającego. Pieniądze przeznaczone na studio opłacają przede wszystkim prace człowieka, który w nim pracuje, a nie wynajem jego sprzętu. Jeżeli realizator jest sprawny, dokładny, pomocny, pomaga tworzyć pozytywną atmosferę, wyraża opinie i propozycje na temat nagrywek, ale nie jest przy tym despotyczny, to znaczy, że jest to dobry realizator.
Vedomyr: Nie każdy początkujący muzyk będzie miał wizję odnośnie tego, jak musi brzmieć jego instrument. Realizator może w tym pomóc, skoro ma w tym doświadczenie większe niż muzyk.
Mateusz: Najlepiej, żeby zespół skontaktował się z realizatorem przed nagraniem i nakreślił, co będzie nagrywane, jakie brzmienie chciałby uzyskać. Ewentualnie można podesłać kilka nagrań, które są w stylu tego, jaką muzykę będzie zespół nagrywał, aby realizator mógł się do tego przygotować.
Bartek: Wszyscy realizatorzy generalnie mają intencje takie, żeby stworzyć jak najlepszą atmosferę, żeby mieć jak najliczniejsze grono odbiorców. Nie wszyscy mają ten dar. Prawdziwy dar, żeby stwarzać dobrą atmosferę w miejscu, w którym się pracuje. Im większe masz serce, im więcej masz cierpliwości do pracy z innymi ludźmi, ze swoim sprzętem, tym lepszym jesteś realizatorem. I to jest Twoja podstawowa wartość!

Jak muzyk powinien przygotować się do nagrania?

Vedomyr: Przede wszystkim trzeba być zapoznanym z materiałem. Należy pamiętać również o dodatkowym zestawie pałek. Pałki niekoniecznie muszą się złamać, ale mogą wylecieć. Jeśli grasz głośną muzykę i dużo poruszasz się po zestawie, to zawsze musisz mieć pod ręką zapasową pałkę. Oczywiste jest również, że należy się rozegrać przed nagraniem. To jest indywidualne, każdy ma swoje sposoby. Podczas koncertu mogę sobie pozwolić, żeby jeden lub dwa numery zagrać na średnim poziomie, a potem się rozegrać i następne numery wykonać dobrze. Podczas nagrania trzeba już być przygotowanym do pierwszego take’u, bo te pierwsze take’i są najlepsze.
Mateusz: Powinien rzucić palenie na tydzień przed nagraniem.
Sławek: Muzyk powinien poćwiczyć najlepiej długie dźwięki, żeby mieć dobrą kondycję, ponieważ po kilku godzinach nagrywania usta będą zmęczone. Należy również dobrać odpowiedni stroik, ponieważ z tymi stroikami u nas zawsze bywa różnie. Bywają lepsze, bywają gorsze. Trzeba go sobie rozegrać. Wchodząc do studia, najlepiej mieć kilka stroików, bo one też się szybko zużywają. Oczywiste jest również to, że instrument musi być sprawny, ponieważ wszystkie mankamenty słychać na nagraniu.
Mateusz: Na pewno w studio powinien być fortepian, który zadowala pianistę. To taki podpunkt zerowy. Wiadomo, że pianista raczej nie będzie nagrywał w miejscu, gdzie nie ma odpowiedniego fortepianu. Jeżeli nagranie odbywa się podczas zimy, pianista powinien rozgrzać ręce. Nie powinien od razu nagrywać z zimnymi palcami. Niektórym zajmuje to 15 minut, innym dwie godziny. Należy również zadbać o formę fizyczną. Miałem taką przygodę po dwudniowej sesji w Radiu Katowice. Podczas nagrania instrumenty były ustawione w taki sposób, że musiałem odwracać się do jednego muzyka, a następnie patrzyłem w zupełnie inną stronę. Spędzałem mniej więcej 8 godzin dziennie przy instrumencie, w wyniku czego dzień lub dwa dni po sesji wypadł mi dysk w szyi…
Bartek: Oprócz takich oczywistych rzeczy jak ćwiczenia w postaci łamańców językowych (np. „stół z powyłamywanymi nogami”), warto sobie poćwiczyć jakieś gamy, pośpiewać z nut. Tego typu ćwiczenia budują nawyki śpiewania czystych interwałów, dzięki czemu nasze frazy są czystsze. Jednak zasadą numer jeden, jeżeli chodzi o wokal, to: wypocząć, wejść do studia na świeżo, w dobrym nastroju, ponieważ głos jest instrumentem najbardziej zestrojonym ze stanem emocjonalnym. Nie należy również nagrywać więcej niż 4 take’i. Nie ma to żadnego sensu, szczególnie w przypadku wokalu. Jeżeli nawet ten czwarty czy nawet piąty take jest nie do przyjęcia, to spójrzcie jeszcze raz na pierwszy i drugi. Jeżeli nie da rady nic wybrać, to odłóżcie nagrania wokalu do tego numeru na kiedy indziej albo wróćcie do tego później. Co z tego, że zrobicie za dziesiątym razem take’a, w którym ani razu nie fałszowaliście i w którym zaśpiewaliście tak, jak mieliście w zamyśle, skoro to nie ma w ogóle energii. Wokal w nagraniach zwykle jest jedną ze ścieżek, która jest najbardziej widoczna. Przede wszystkim musi być energetyczna.

Co sądzicie o nagrywaniu więcej niż czterech take’ów?

Sławek: Jeżeli zespół jest przygotowany, to wśród tych 4 take’ów na pewno znajdziecie dobre ścieżki. Ewentualnie potem można coś dograć, coś posklejać, coś pozmieniać.
Vedomyr: Chyba lepiej ciąć i kleić pierwsze take’i niż nagrywać dwadzieścia od początku do końca z założeniem, że w końcu musi wyjść lepiej.
Bartek: Na pewno nie należy traktować pierwszych take’ów jako: „Popróbujemy, prosimy nie nagrywać”. Trzeba je właśnie nagrać! Zdarzyło mi się, że nagrywałem piętnastego take’a i traciłem w ten sposób czas w studiu.
Mateusz: Tak jak wspominał Bartek. Czasami podczas pierwszego take’u wydawało mi się „I tak spróbuje jeszcze raz”, jednak takie podejście trzeba sobie raz na zawsze wyrzucić z głowy. Trzeba cały czas grać na 100%. Nigdy tego nie traktować na zasadzie: „Teraz sobie robię próbę, a na poważnie zagram drugiego take’a”.

Jakie błędy popełnialiście podczas nagrania?

Bartek: Często jest tak, że take idzie super, kończymy numer, wchodzimy z powrotem do reżyserki pełni nadziei na to, że właśnie nagrany take był najlepszym, jaki kiedykolwiek nagrano. Po chwili odsłuchania okazuje się, że gitara jest nienastrojona… Stracony czas, stracona energia…
Mateusz: Bardzo ważną rzeczą jest to, aby szanować swoją energię oraz energię kolegów.
Bartek: Trzeba być miłym dla realizatora i dla siebie nawzajem. Często jest tak, że kiedy nagrywacie kolejną godzinę w studiu, przychodzą różne myśli, np.: „Nie chce mi się już”, „On zagrał tak, że nie chciałbym, żeby to tak brzmiało na płycie” albo „Boże, jak ten gościu fałszuje”. Pamiętajcie, że każdy przejaw negatywnej energii w studiu odbija się na całości. Na pewno będziecie mieli okazję powiedzieć podczas nagrań coś nie do końca miłego albo wygodnego dla innych uczestników. Jeżeli chcecie coś takiego przekazać, to zróbcie to tak przyjaźnie, jak tylko możecie. Zarówno negatywną, jak i pozytywną energię będzie słychać na płycie.
Vedomyr: Bardzo ważna jest dyscyplina osobista każdego członka zespołu, aby nikt z zespołu nie musiał nam mówić: „Nie graj teraz, przeszkadzasz, wyjdź stąd”. Warto samemu śledzić przebieg nagrania, żeby nie przeszkadzać innym.

Podsumowując: Trzy najważniejsze zasady dla muzyków, którzy po raz pierwszy odwiedzają studio nagrań.

Bartek: Dobry realizator. Ten człowiek musi być przyjazny dla was. To miejsce musi być przyjazne. To jest pierwsza rzecz. Bez tego nie ma dobrego nagrania. Wy nie będziecie zadowoleni, realizator nie będzie zadowolony, nagranie będzie słabe, będzie to stracony czas.
Sławek: Bardzo ważne jest dobre przygotowanie do nagrania. Jeżeli osobiście muzyk nie jest przygotowany, zespół nie jest przygotowany, nie jest zgrany, nie było prób, to jest to czas stracony. Jeżeli cały czas zespół będzie dopiero uczył się swojego materiału, to takie nagranie nie ma sensu.
Mateusz: No i to pozytywne nastawienie w zespole. Jesteśmy wtedy takim zespołem wraz z realizatorem.
Bartek: W tym, co ja przynajmniej robię, należy bardziej cenić energię niż detale. W XXI wieku wszystko można sobie dostroić, coś wyciąć, nic złego się nie dzieje. Przede wszystkim energia.
Mateusz: Poza tym na nagraniach od lat 30., 40. słychać wielokrotnie, że coś nie stroiło, że coś się omsknęło. To nie o to chodziło. Chodziło o tę energię. Dlatego wybrali ten take, bo mieli najlepszą energię wtedy, a nie dlatego, bo komuś saksofon zapiszczał albo ktoś zagrał nieczysto.
Bartek: Muzyka jest tylko językiem, za pomocą którego chcemy coś przekazać i to nagrać. Nawet jeżeli znasz język muzyki niesamowicie dobrze (czyli masz dobrą technikę, artykulacje itp.), ale nie masz nic do powiedzenia, to cała ta umiejętność posługiwania się tym językiem jest do kosza, bo nie masz nic do powiedzenia lub nie ma w tym sensu. W studiu generalnie trzeba umieć oddać to, co chcesz dać na koncertach.

Tekst oryginalnie ukazał się na stronie internetowej Studia Nagrań Dworek Białoprądnicki.