Był konkurs. Konkurs na, jak głosił tytuł, „rozgrzanie sceny” przed gwiazdą. Sypały się komentarze, zespoły wzywały swoich wiernych fanów do ostatecznej mobilizacji, a my w pocie czoła próbowaliśmy zliczyć kilkaset ich (Waszych) głosów. Ostatecznie w pierwszej rundzie krwawej walki o zagranie pamiętnego supportu na scenie krakowskiej Rotundy, w rundzie, w której stawką było otwarcie koncertu Oberschlesien, zwyciężył zespół Showbusiness. Tymczasem w międzyczasie okazało się, że za podniesienie temperatury publiki ma też odpowiadać jeszcze jeden „nasz” zespół. Nie z konkursu, ale przecie nasz ci on, krakowski – Jenna Eight. W takiej sytuacji nie można było przepuścić okazji, by wypytać każdy z zespołów o wrażenia, o doświadczenia telewizyjne i supportowe, oraz o to, jak to jest z tymi Ślązakami. Ach tak, i oczywiście nie obyłoby się też bez nieśmiertelnego „sex, drugs & rock’n’roll”.

 

OBERSCHLESIEN

IMG_5445.JPG

KSM: Na początek – jak wymawia się waszą nazwę? Nawet wśród naszej ekipy pojawiło się wiele różnych wersji…

Michał Stawiński: Oberszleizen – to jest po śląsku, z niemieckiego oberlszlysien, ale nie jesteśmy przecież Niemcami, tylko Polakami – więc oberszleizen.

KSM: Nie boicie się, że ta śląskość może odstraszyć część waszych potencjalnych fanów?

Michał: Może odstraszać, choć ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Wydaje mi się, że każdy, kto chce choć trochę zrozumieć o czym śpiewamy, poczuć to, co z nas wypływa, zrozumie to na pewno już na pierwszym koncercie. A granie nawet dla garstki ludzi jest bardzo ważne, ponieważ ta garsteczka pociągnie za sobą kolejną garstkę. Gramy z taką właśnie intencją – żeby łączyć, a nie dzielić.

KSM: Ostatnio gdy z Wami rozmawiałem (Czyżynalia 2013 – przyp.red.), były słupy ognia, był show. Dziś była sama muzyka. Jaka jest różnica pomiędzy wielkimi festiwalowymi koncertami a graniem w klubie?

Michał: Mogę mówić tylko o swoich własnych odczuciach, a nie całej kapeli, ale dla mnie jest to bez różnicy, czy przede mną świecą iskierki, czy ich nie ma…Na takich imprezach jak dzisiejsza można bardziej się zżyć z ludźmi, bardziej się to przeżywa wewnętrznie i chyba jestem też bardziej zmęczony, bo taki koncert zabiera mi więcej energii. Duże sztuki jest chyba jednak mimo wszystko łatwiej zagrać… Wychodzisz na scenę, oczywiście jak zawsze dajesz z siebie wszystko, ale do ludzi jest jednak trochę dalej, ta wymiana energii jest nieco inna.

KSM: A jak to jest z supportami? Słuchacie tych zespołów, czy wybiera je management?

Michał: Nie, słuchamy osobiście. Uwielbiamy muzykę, uwielbiamy młode zespoły. Tutaj akurat złożyło się tak, że wokalistą zespołu Jenna Eight jest brat naszego klawiszowca.

KSM: Chwalili się tym…

Michał: Oni dostali się do programu Must Be The Music całkiem przypadkowo, tak samo jak i my, a Jacka poznaliśmy całkiem inną drogą. Przyszedł i powiedział: „Wyście przecież byli w muście z moim bratem”. No i chcieliśmy z nimi zagrać, bo to świetna kapela. Wszystko się u nich zgadza – mają ciężar, mają szybkość. Wszystko, czego potrzeba w takiej muzyce. A Showbusiness – ciekawa kapela.

KSM: Słuchaliście, oglądaliście ich koncert?

Michał: No jasne, byłem nawet na próbie dźwięku. Wydaje mi się, że to jest właśnie to, czego w Polsce brakuje. Takich muzyków, takiego odmiennego grania. To jest dobre.

KSM: Wy też na pewno graliście supporty. Z własnego doświadczenia – czy to coś w ogóle daje?

Michał: Nie wiem, bo szczerze powiem, że ich nie graliśmy, ale to chyba żadna ujma – tak jak żadną ujmą jest grać supporty. Założyliśmy zespół 5 lat temu i od razu szlifowaliśmy materiał na próbach. Kiedy uznaliśmy, że jesteśmy gotowi, aby wyjść do ludzi, zagraliśmy dwa koncerty i po tych dwóch koncertach pokazaliśmy się już w MBTM. A po tym weszliśmy w nową paletę koncertów.

KSM: Jakie jest wasze zdanie na temat programów typu Must Be The Music? Co myślicie o jury, które was oceniało? Chociażby Elżbieta Zapendowska, która przecież nie siedzi w takiej muzyce.

Michał: Ale pani Ela Zapendowska nie musi się znać akurat na takiej muzyce – ona ocenia wokal. To jest w ogóle niesamowity człowiek, jest chodzi o naukę – pod względem tego, jak się na tym zna, jak potrafi nauczyć. Faktycznie tak jest, że jeśli powie: „dobrze śpiewasz, coś z tego będzie”, to tak jest, a jeśli powie: „stary, lepiej zacznij murować”, to rzeczywiście lepiej tak zrobić, bo ona jest moim zdaniem guru. To jest kobieta szanowana nie tylko w Polsce za to, jaką jest osobą, a jest osobą bardzo sympatyczną. Z kolei Adam Sztaba to przecież wirtuoz. Łebski facet, jest chodzi o muzykę. To są dwa autorytety w naszym kraju. A od oceny całej kapeli, zgrania, oczywiście wokalu także, ale przede wszystkim wizerunku – jest Kora. Uważam, że to jury jest najlepsze spośród wszystkich programów tego typu. Mają fachowców w każdym calu.

KSM: Zachęciłbyś młode zespoły do udziału w programie?

Michał: Jasne. Tym bardziej, że dają one bardzo dużo. Telefony się rozdzwoniły, zaczęliśmy często grać koncerty.

KSM: W Krakowie mamy Krakowską Scenę Muzyczną – czy na Śląsku jest taka społeczność, która pomagałaby sobie nawzajem – wskazywała, gdzie warto grać, gdzie nie warto?

Michał: Owszem, może nie w taki sposób zrzeszona, ale jest. Jeśli muzyk rozmawia na Śląsku z muzykiem, to rozmawia szczerze, ale to chyba nie odnosi się tylko do muzyków – ogólnie na Śląsku tak jest, ludzie się dzielą informacjami: co jest złego, co dobrego. Nie zdarzyło mi się, aby ktoś pokierował mnie na złą drogę.

W imieniu Oberschlesien wypowiada się Michał Stawiński, wokalista, twórca tekstów i stylista zespołu.

JENNA EIGHT

IMG_5131.JPG

KSM: Skąd się wzięła nazwa zespołu, co to w ogóle znaczy?

Paweł: Jest to nazwisko aktorki… dość znanej z pewnych filmów.

KSM: Pornograficznych!

Paweł: Ja tego nie powiedziałem, ale tak.
Tomasz: Pobudzających fantazję. Ale ja bym raczej powiedział, że Jenna Eight to połączenie pierwiastka kobiecego – piękność, seksualność, z Eight – pierwiastkiem męskim: ósma bila, hazard, karty, kasyno.

KSM: To odpowiada temu co gracie?

Tomasz: Tak. W naszej muzyce jest i gniew, i trochę agresji…
Paweł: Nasza muzyka jest połączeniem. Gramy metal, ale w połączeniu z elektroniką, czasami z elementami bardzo popowymi, więc myślę, że nazwa bardzo temu odpowiada.

KSM: Jak oceniacie support?

Tomasz W: Moim zdaniem wokalistka jest bardzo ładna…

KSM: Bardziej miałem na myśli to, jak oceniacie wasz występ przed Oberschlesien.

Tomasz: A, o to pytasz. Bardzo fajne doświadczenie, bo gramy dla całkiem innych ludzi niż zwykle, i wiemy, że jest to publika, która na co dzień takiej muzyki nie słucha. Zupełnie nowa publiczność była dla nas też swego rodzaju testem… myślę, że wyszło fajnie. Ludzie nie rzucali się jak pojebani, ale myślę, że to też dlatego, ze nas nie znali. Widziałem sympatię, widziałem, że byli pozytywnie nastawieni do naszej muzyki.

KSM: Jak Wam się udało załatwić ten support?

Paweł: Szczerze mówiąc trochę pokręcona historia… znamy się z Oberschlesien z MBTM ale co ciekawe, ich klawiszowiec jest bratem Tomka, naszego wokalisty. Stad dowiedzieliśmy się że planują zagrać w Krakowie.
Tomasz: Taka jest prawda. Poznaliśmy się z zespołem Oberschlesien w programie Must Be The Music. Występowaliśmy w tej samej edycji. W czasie, kiedy byliśmy w programie, mój brat jednak nie grał z nimi, nawet nie wiedział, co to za zespół. Wtedy był jeszcze w szkole – studiował realizację dźwięku w Katowicach – a później trafił do nich zupełnie inną drogą, co jest w pewnym sensie niesamowite. Dowiedziałem się, że mają grać ten koncert, uruchomiliśmy więc kontakty, zapytaliśmy, czy to byłoby spoko, żebyśmy wystąpili… i góra się zgodziła.

KSM: Będzie więcej wspólnych koncertów?

Tomasz: Nie myśleliśmy o tym i nie rozmawialiśmy.
Paweł: Ale niewykluczone.
Tomasz: Tutaj gramy ze względu na Kraków i fakt, że mamy blisko. Co będzie dalej – zobaczymy. Zresztą teraz będziemy nagrywać płytę, więc myślę, że do zimy raczej nie będziemy grać.
Paweł: Tak, będziemy raczej skupieni na nagraniu dobrego materiału w studiu.

KSM: Wspomnieliście o MBTM. Co sądzicie o takich programach? Jest sens się tam pokazać?

Tomasz W: Tak. Co to daje? Jeśli dzwonisz jako management kapeli, która nie brała udziału w programie, do jakiegoś znanego zespołu – Lipali na przykład, nawet nie odbiorą telefonu. A jeśli zadzwonisz i powiesz, że byłeś w programie, usłyszysz: „a tak, tak, kojarzę” i nawiązuje się jakaś rozmowa.
Paweł: Ludzie z branży zwracają uwagę na takie programy. Mają wysoką oglądalność i sam fakt, że przez to trafiasz do świadomości telewidzów, to już coś.
Tomasz: My mieliśmy akurat przykre doświadczenia z wytwórnią, z którą mieliśmy kontrakt. Mieliśmy nagrać płytę, ale nie wyszło nam z ich winy – po prostu nas wykiwali. Zmarnowali nam pół roku. Ale z drugiej strony, gdy po występie w takim programie oglądasz później swój występ w TV, to od razu widzisz, jak na profilu kapeli lecą “lajki” i to jest fakt. Pojawiają się też oczywiście hejterzy, który trochę potrafią ci pocisnąć, ale podsumowując, zostajesz w świadomości, przebijasz się.
Paweł: Jeśli chodzi o doświadczenie muzyczne, to to też ma duże znaczenie. Sam fakt wystąpienia przed kamerami daje wielkiego powera, a potem granie przed tymi ludźmi na żywo… Zagranie dla paru milionów ludzi też daje kopa.

KSM: A ocena jury ma dla was znaczenie?

Marcin: To są jednak, co by nie mówić, profesjonaliści. Zjedli zęby na muzyce. Pan Adam Sztaba jest autorytetem, więc jak najbardziej ich oceny są ważne.
Paweł: Bardzo prosty przykład: Zapendowska skroiła się, że Kroku drze się z przepony, a nie z gardła – to świadczy o profesjonalizmie.
Tomasz W: Fajne jest to, że oni są otwarci na taką muzykę. Pani Zapendowska od razu przyznała, że nie siedzi w takiej muzyce, ale ją doceniła… Zresztą prywatnie to również są bardzo fajne osoby.

KSM: A co z gwiazdami, którymi dzisiaj są Oberschlesien? Graliście jeszcze inne supporty?

Tomasz W: Przed Eris is my homegirl, ale to też tak po znajomości…
Paweł: Graliśmy też przed zagranicznymi kapelami. Ale szczerze mówiąc nie graliśmy przed zespołem światowej klasy, albo przed taką polską gwiazdą, żeby czuć dystans.

KSM: Co sądzicie o takiej inicjatywie jak Krakowska Scena Muzyczna?

Paweł:  Sam fakt, że KSM robi takie rzeczy, że umożliwia zagranie młodym zespołom przed kimś znanym, to jest fajne. To przecież promocja, a w Polsce, powiedzmy sobie szczerze, trudno jest coś osiągnąć tylko grając. Trzeba dużo pracować na tym, żeby się przebić, nad marketingiem, trzeba ogarnąć fejsa i inne tego typu rzeczy.
Tomasz W: Ja uważam, że w Krakowie brakuje takiego festiwalu ciężkich brzmień, który by się odznaczył w świadomości całego kraju.
Tomasz: Był Selector, to go zwinęli.

KSM: Rockowego faktycznie nie ma, sam nad tym bardzo ubolewam… A Coke?

Tomasz W: Coke to jest mainstream, mówiąc szczerze… Zresztą jest tam rap, pop, soul i jakiś tam indie rock… a powinien być rap, indie, rock i metal!
Tomasz: Nie ma imprezy metalowej, która mogłaby się cieszyć popularnością. Ja przynajmniej takiej nie znam. Była Metalmania w Katowicach, ale to była jednak bardzo mroczna impreza.
Tomasz W: Ale było fajnie. Byłem raz i mi się bardzo podobało
Tomasz: Ja byłem nawet trzy razy i cieszę się, że w ogóle coś takiego było.

KSM: Gracie w Krakowie, więc w ramach idei wspólnej pomocy KSM-owej powiedzcie, jakie kluby polecacie innym kapelom? O których byście powiedzieli: „tak, zagrajcie tam, warto”?

Tomasz W: KotKarola… Dawniej Imbir, którego już nie ma, Jazz Rock [Cafe – przyp. red.] był fajny…
Marcin: W Rotundzie jest fajnie. I w Kwadracie.
Tomasz: Ale to już miejsce na duże koncerty. Ja na pewno poleciłbym Kawiarnię Naukową – to jest zajebiste miejsce z fajnym klimatem.

W imieniu zespołu Jenna Eight wypowiadają się: wokalista Tomasz Krok, gitarzysta Paweł Wójciak, basista Tomek Woliński oraz perkusista Marcin Mazur.

SHOWBUSINESS

IMG_4896.JPG

KSM: Na początek standardowo: jak się grało?

Piotr Czernikiewicz: Głośno, z hukiem.

Justyna Czernikiewicz: Bardzo fajna scena, świetni ludzie, super nagłośnienie, jestem na maksa zadowolona i bardzo szczęśliwa, że mogłam wystąpić na takiej imprezie.

KSM: Wszystko super… A czy coś było nie po waszej myśli?

Piotr: Jesień.
Michał Adamek: Ogólnie było dobrze, nie wyrąbaliśmy się jakoś drastycznie, więc można to chyba uznać za udany koncert.
Piotr: Kiedy byłem w szkole muzycznej, to graliśmy taki kawałek, Jesienny Wiatr – zaczynało się to grać we wrześniu i wykonywalismy to z kolegą na dwa akordeony… Zabrakło dziś tego numeru i to jest ból.

KSM: Czy publika zespołu Oberschlesien jest trudna?

Piotr: Oberschlesien to zespół na poziomie, wyjątkowo przyjaźni ludzie, mimo że groźnie wyglądają, ale to już jest standard. Publika elegancka. Prawie rozwalili ten klub, chociaż nie było nie wiadomo jakiego tłumu.
Michał: Było dobrze, bawili się fajnie.
Justyna: Ja chciałam tylko powiedzieć, że nie ma dziś całego naszego składu, wyjątkowo wystąpił z nami inny perkusista – Wiktor. Spisał się na szóstkę z plusem, jesteśmy mu bardzo wdzięczni za to, że z nami wystąpił, i mamy nadzieję, że to nie jest nasz ostatni wspólny koncert.

KSM: A dlaczego dziś wystąpił Wiktor?

Piotr: Bo nasz perkusista gra jeszcze w Pudelsach i dzisiaj ma koncert.

KSM: Showbusiness… Skąd taka nazwa zespołu?

Piotr: W reklamach w tej chwili słyszymy same dobre słowa, a tak naprawdę żadne z nich nie jest dobre, bo wszystkim rządzi showbusiness, który sprawia, że to wszystko jest bardzo zagmatwane… Więc my nazywamy się Showbusiness i po prostu będziemy grać ostro.

KSM: A idziecie w showbusiness?

Justyna: Chyba bardziej w show…
Piotr: To zależy co przez to rozumiesz, bo jeżeli zrobisz tylko show, a nie będzie biznesu, to wylądujesz na chodniku.
Justyna: Ogólnie nazwa fajnie brzmi, fajnie się wymawia i łatwo zapamiętuje.
Piotr: I była wolna domena.

KSM: W takim razie jak w kontekście biznesu wypada wasz dzisiejszy występ przed znanym zespołem?

Michał: Mamy nadzieję, że docelowo będziemy grali przed kimś… a przed nami jeszcze ktoś. Trzeba się piąć po tych szczebelkach od samego dołu do samej góry.

KSM: A takie koncerty dają coś więcej niż, na przykład, granie na różnego rodzaju przeglądach?

Piotr: Na pewno zdjęcia na Facebooku.
Justyna: Korzyści jest wiele. Przede wszystkim każdy występ jest inny, inna jest publika, ludzie inaczej się bawią, i dla mnie jest to lekcja tego, jak obchodzić się z publicznością, ze sceną… To jak jedna wielka przygoda.

KSM: W facebookowym głosowaniu było ponad 1200 komentarzy. Ile kont założyliście specjalnie na konkurs?

Michał: Żadnego! To wszystko nasi znajomi, do których dzwoniliśmy, z którymi rozmawialiśmy. Wystarczyło zadzwonić do dziesięciu znajomych, oni zadzwonili do swoich dziesięciu… i tak zrobił się młynek.
Justyna: Ja tylko chciałam dodać, że pochodzę z Mrągowa i tam też mam fanów, którzy bardzo mocno mnie wspierają, mimo że mieszkam tu już od dwóch lat. Otrzymaliśmy od nich naprawdę wielkie wsparcie.
Michał: Wszyscy na to pracowali.

KSM: Czy waszym zdaniem taka organizacja jak KSM ma sens?

Piotr: Moim zdaniem tak. Ja sam jako muzyk, także w innych zespołach, miałem z nią już wcześniej do czynienia i bardzo podoba mi się to, że jako jedna z niewielu takich organizacji skupiających muzyków wpuszcza do siebie od czasu do czasu tzw. świeżą krew. Nie jest to hermetycznie zamknięte środowisko, ale faktycznie można się tu zgłosić, pokazać to, co się robi, i na pewno nie pozostanie to bez odzewu.

KSM: Macie jakieś ulubione miejsca do grania w Krakowie, które chętnie polecilibyście innym zespołom?

Michał: Na chwilę obecną nie można powiedzieć, że gramy dużo, bo ten proceder zaczął się dopiero w tym roku… Ale znamy już kilka bardzo dobrych miejsc. Przedwczoraj na przykład graliśmy w Lizardzie. Bardzo sympatycznie, zresztą gramy tam też przed KATem 24 października.

KSM: Voltfest?

Michał: Tak jest.

KSM: Zbliżamy się do końca. Chcecie kogoś pozdrowić?

Justyna: Oczywiście rodziców, wszystkich moich fanów, dziadka, babcie, ciotki, wujków, prababcie…
Michał: A ja swoją żonę i dwójkę swoich synów, którzy może pójdą w ślady ojca…

KSM: A powinni?

Michał: To jest ich wybór. Do niczego nikogo nie zmuszę, bo wtedy nie będzie z tego radości.

KSM: Sex, drugs & rock’n’roll to jest ten właściwy styl życia?

Michał: Nie, nie. Trzeba być realistą.
Piotr: Sex i rock’n’roll jak najbardziej tak, ale dragi na dłuższą metę raczej nie pomagają.
Justyna: A ja się cieszę, bo mam męża u swojego boku na każdym koncercie, więc sex i rock’n’roll odpada…
Michał: Rock’n’roll wcale nie odpada! Sex też nie!
Piotr: W każdym razie narkotykom mówimy: nie.

Wypowiadali się członkowie zespołu Showbusiness: gitarzysta Piotr Czernikiewicz, wokalistka Justyna Czernikiewicz oraz basista Michał Adamek.

Rozmawiał: Mike Młynarczyk

PEŁNA GALERIA FOTO