Ględzimy sobie tutaj co jakiś czas, że klub A czy B się zamyka i że jest to cios w krakowską muzykę. I oczywiście jest, ale business is business i jeżeli właściciel lokalu uznaje, że więcej zarobi na tańcu na rurze, wystawie motyli czy klubie disco polo to nikt nie ma prawa mu kazać na siłę utrzymywać niedochodowego koncertowego lokalu. Nieco inaczej sprawa ma się, przynajmniej w teorii, z ośrodkami kultury utrzymywanymi z publicznych pieniędzy. Zwłaszcza w przypadkach, gdy rzecz dotyczy znaczących miejsc. Miejsc z tradycją, działających od lat i na stałe wpisanych w kulturalny krajobraz miasta.

Takim miejscem jest Centrum Kultury „Rotunda”. Jest, a właściwie było, bo od jakiegoś czasu wiadomo było, że w „Rotundzie” nie dzieje się najlepiej. Media donosiły o zagrożeniach stwierdzonych przez Straż Pożarną i zadłużeniu Stowarzyszenia „Rotunda” zarządzającego lokalem. Sytuacja nie była jasna, a dzisiaj chmury nad Rotundą wydają się być jeszcze czarniejsze, bo Stowarzyszenie złożyło do sądu wniosek o upadłość. Co dalej? Czas pokaże, ale ciężko pogodzić się z faktem, że lokal, w którym odbyły się niezliczone ilości koncertów, festiwali (chociażby Jazz Juniors), konkursów i innych imprez kulturalnych, z PAKĄ na czele, zniknie nagle z kulturalnego kalendarium.

Witam w pięknej, klimatyzowanej sali widowiskowej klubu Rotunda – czy to zdanie nie padnie już nigdy z ust Piotra Bałtroczyka?