Każdy, kto pamięta łobuzerskie koncerty Dr Zoydbergha, z żalem przyjął informację o zawieszeniu działalności. Panowie odrodzili się jakiś czas temu pod nazwą Wicked Heads, zapraszając do współpracy obdarzoną wyjątkowym głosem Katarzynę Miernik. Nagrali EPkę, która część z nas wydarła z butów. Tym chętniej postanowiliśmy przyznać patronat minitrasie koncertowej, w jaką wybiera się zespół, zaczynając od czwartkowego koncertu w Pięknym Psie. Z tej okazji porozmawialiśmy chwilę z Jackiem Bilińskim.

Na początku gratuluje EPki – świetny materiał. Wyróżniliśmy go zresztą w konkursie na płytę roku.

Dzięki, bardzo mi miło. Cieszymy się, konkurencja w Krakowie coraz silniejsza.

No właśnie, zanim przejdziemy do Was i porozmawiamy o Waszym zespole. Czy skusiłbyś się i powiedział, kto powinien zwyciężyć w tym konkursie? Masz faworytów?

Osobiście duże wrażenie zrobił na mnie zespół Łotry. Nie ma ich w zestawieniu, ale też nie jestem pewny, czy wydali coś w tym roku, ale to mocna pozycja, kapitalny wokal. Lubię ten rodzaj brudu i mroku. Z kapel, które startują w konkursie na pewno SoundQ, Straight Jack Cat i Cinemon – oni nigdy nie zawodzą.

Wróćmy do Was. Jak powstał pomysł na Wicked Heads?

Nasz wcześniejszy projekt Dr Zoydbergh doszedł do etapu, w którym zaczęliśmy grać muzykę, z której nazwaniem sami mieliśmy problemy. Zaczęliśmy mieć wątpliwości, czy to może kogokolwiek poza nami samymi zainteresować. Ja osobiście zatęskniłem do piosenek, a zwłaszcza prostych historii o wódce, kobietach, romantycznych mordercach, spelunach… Powstało kilka pomysłów, brakowało głosu. I tak ktoś z nas rzucił, że może zaproponujemy tę posadę Kasi. Zgodziła się i tak powstał WH.

Kasię znaliście wcześniej?

Tak, kumpela z szynku od wódki. (śmiech)

Takie są najlepsze. Szykujecie się do trasy koncertowej. Przypomnij dla osób, które jeszcze nie umieją korzystać z Facebooka: jakie miasta planujecie odwiedzić?

Zaczynamy 15 stycznia w Krakowie w Pięknym Psie, później Zgierz, Warszawa, a pod koniec stycznia wracamy do Krakowa na Emergenzę. W przyszłym miesiącu mamy Poznań i pewnie coś po drodze. Ale szczegółów jeszcze nie podam.

Co zagracie, oprócz materiału z EPki?

W zasadzie mamy już materiał na płytę. W sieci śmiga też nasz ostatni singiel Choices. Postaramy się zagrać te wszystkie rzeczy, może jakiś kwaśny dżem zrobimy. Taki śliwkowy, powiedzmy. (śmiech)

Jeśli już jest materiał, to kiedy planujecie go nagrać?

Chciałbym choćby i zaraz. Uwielbiam pracę w studiu. Jednak chcemy napisać jeszcze kilka piosenek, mieć większy wybór. Ciągle się zastanawiamy, czy na płycie umieścimy jakieś piosenki z EPki. Myślę, że na płytę jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać. Mogę tylko obiecać, że EPka to taka przystawka, a płyta zrzuci z konia nawet najtwardszych kowboi.

Wspomniałeś o powrocie do pisania piosenek, rozmowach przy wódce. Skąd pomysł na przeniesienie klimatów westernowych do Krakowa?

Nawet nie wiem, kiedy zaczęła się nasza fascynacja muzyką pogranicza. To było jeszcze w czasach Zoydbergha. Przyszło to zupełnie naturalnie. Słuchamy takiej muzyki na co dzień, a granie jej sprawia nam wielką frajdę.

Czyli nowy materiał, ten który szykujecie na płytę dalej, będzie w tym klimacie?

To jest nasz styl, nasze brzmienie i takie rzeczy wychodzą nam zupełnie naturalnie. Nie chcemy nikogo oszukiwać i udawać. To nasz muzyka.

A na żywo? Co jest największą siłą Wicked Heads grających na żywo?

Bez dwóch zdań nasz basman Długi. To prawdziwy drwal!

To będą samodzielne koncerty czy planujecie zaprosić jakieś zespoły?

Gramy sami. Wyszliśmy z założenia, że chcemy zagrać krótkie, treściwie koncerty. Myślę, że godzinka z jakimś lekkim haczykiem.

Szczerze, nie mogę się doczekać, tym bardziej, że pamiętam bardzo klimatyczne i trochę „łobuziarskie” koncerty Zoydbergha.

A dziękuję! (śmiech) Tak, byliśmy łobuziakami, teraz już jesteśmy łobuzami i mamy wspaniałych fanów chuliganów! (śmiech)

Masz jakiś odzew od fanów? Starszych i tych nowych, jak im się podoba EPka? Pochwały? Zjebki? Hejty?

Wiesz, prawdziwy fan jest z tobą na dobre i na złe. Opinie są raczej pozytywne, oczywiście pojawiają się głosy, że moglibyśmy bardziej poszaleć, ale to działa w dwie strony. Jak szaleliśmy z Doktorem to mówiono, że może byśmy się troszkę uspokoili. Oczywiście liczymy się z głosami innych, ale jesteśmy pewni tego, co robimy. Wiemy, czego chcemy i do tego dążymy. Przed nami długa droga, ale wierzę, że fascynująca zarówno dla nas, jak i dla naszej publiczności.

A Doktor na jakim jest etapie? Działacie coś czy uśpiony?

Doktor się zawiesił. Dynda sobie i spogląda z góry na Wicked Heads.

W takim razie bardzo dziękuję za rozmowę, życzę zajebistej frekwencji na całej trasie, z ogromną ciekawością czekam na cały longplay Wicked Heads, licząc na to, że Doktor kiedyś się odwiesi i znowu nabałagani. 

Również dziękuję za miłą pogawędkę. Postaramy się pozamiatać!

zapraszamy na fanpage zespołu

rozmawiał: Bartosz Szlapa

korekta: Aneta Pudzisz